Partia rządząca już pogodziła się z tym, że już niebawem to o niej będą mówić "opozycja". Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, co dziś stało się w Sejmie.
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości w rządach Marcinkiewicza i Kaczyńskiego, nie stanie przed Trybunałem Stanu. Za wnioskiem zagłosowało 271 posłów, zabrakło 5 głosów. Między innymi głosu pani premier, szefowej Platformy, która na głosowanie się nie pofatygowała oraz wicepremiera i ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. Chyba nikt rozsądny nie uwierzy w to, że nieobecność najważniejszych obecnie polityków Platformy na tym głosowaniu była przypadkowa. I być może chodzi o to, o czym w bardzo emocjonalnym wystąpieniu mówił dziś poseł Wipler. O możliwość postawienia Ewy Kopacz i minister Piotrowskiej przed Trybunałem Stanu w przyszłej kadencji Sejmu.
Oczywiście, do tego jeszcze droga bardzo daleka i wiele zależy od podziału mandatów w przyszłym parlamencie. Jak widać pani premier wyznaje jednak zasadę "przezorny zawsze ubezpieczony".